Księżyc jak narkotyk

Księżyc jak narkotyk

Księżycowa gorączka

Fotografowałem Księżyc już chyba setki razy. Wschody i zachody pełni, wypatrywałem prawie niewidocznego cienkiego sierpa na wiosennym niebie. Wiele razy musiałem się obejść tylko smakiem. Jednak każda udana próba przynosiła potężną dawkę emocji. Radość, jaka towarzyszyła każdemu wschodowi Księżyca, jaki widziałem, zawsze była ogromna. Te wszystkie godziny planowania, szukania dogodnych miejsc na zdjęcia, obliczanie wszystkiego. To podekscytowanie towarzyszące oczekiwaniu, ta niepewność gdzieś pośród pól lub na brzegu rzeki. Pojawi się? Czy tym razem chmury po raz kolejny nie pozwolą przebić się księżycowej poświacie.

Rutyna zabija

Podczas ostatnich warsztatów „Szlakiem gwiazd” opowiadałem o tym jak planuję swoje „księżycowe łowy”. Podkreślałem, jak ważne jest zaplanowanie takich zdjęć. Wspólnie planowaliśmy, gdzie sfotografować najbliższe pełnie Księżyca. Gdy wróciłem do domu, sam zacząłem się rozglądać za miejscem, w którym mógłbym sfotografować kwietniową pełnię. Siedząc przed wyświetloną na monitorze mapą, odkryłem że zacząłem do tego polowania podchodzić mechanicznie. Bez emocji. Ot kolejna pełnia. Taka jak zwykle. Może się uda, a może nie. Trudno. Nie było już tych emocji co kiedyś. Było rutynowe podejście. Pełen automatyzm. Odnotowanie azymutów, godzin i stopni nad horyzontem. Kolejna pinezka na mapie z datą i dopiskiem „pełnia”.

Księżyc jak narkotyk

Spakowałem sprzęt i pojechałem na wyznaczone wcześniej miejsce. Rozstawiłem statywy, przygotowałem aparaty. Czekałem. Wpatrzony w horyzont. Spoglądałem od czasu do czasu na zegarek. 19:50, za plecami zachodzi Słońce. Już powinien się powoli wyłaniać, a ciągle go nie widać. Coraz bardziej nerwowo zerkam przez wizjer aparatu. Nie ma już rutyny. Znowu jest ta ekscytacja, to ciężkie do opisania napięcie.

Jest! Widać wyraźny kolisty zarys praktycznie nad samym horyzontem. Tym razem był lekko różowy. Wraz z wyłanianiem się Księżyca rosła moja radość. Gdy zaczął być widoczny w całej okazałości, cieszyłem się już jak dziecko. Przypomniałem sobie jakie to uczucie oglądać na żywo wschód Księżyca. Nieprzewidywalne do końca zjawisko, podczas którego Księżyc zawsze wygląda inaczej.

Kolejna dawka odurzenia

W ciągu tych kilkunastu minut, podczas których można swobodnie fotografować Księżyc, wróciła cała pasja, która została stłamszona przez rutynę i wcześniejsze, nieudane plenery. I to nic, że w tym miejscu już fotografowałem. Potrzebowałem tej dawki energii. Tego kopniaka motywacji.

Fazy wschodu pełni Księżyca. Księżyc jak narkotyk.

Piotr Potępa

Podobało się? Poleć lekturę znajomym! Polub Nightscapes na Facebooku! Masz jakieś pytania lub sugestie odnośnie tematu który powinienem poruszyć? Skomentuj lub napisz do mnie maila.

Może Ci się również spodoba

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.