Księżyc jak czerwona planeta
Księżyc nad Dachami Torunia
Kolejny miesiąc to kolejna okazja do sfotografowania Księżyca w pełni. A ja, jeśli jest tylko szansa na dobrą pogodę, nie mógłbym takiej okazji przegapić.
W maju pogoda pozwoliła na dwa podejścia. W pierwszy wieczór próbowałem sfotografować Księżyc nad toruńską starówką. Korzystając z okazji trwającej nocy muzeów, chciałem sfotografować naszego satelitę w towarzystwie ratuszowej wieży, na której spodziewałem się sporej ilości osób. Plan był zacny, jednak tym razem trochę źle oszacowałem wysokość wieży z miejsca, z którego chciałem robić zdjęcia. Księżyc będąc nad wieżą był już na tyle wysoko, że pozostało tylko zmienić obiektyw i fotografować krótszą ogniskową.
Druga szansa
Kolejnego dnia do ostatniej chwili wahałem się, czy w ogóle wychodzić z domu. Wszystkiemu była jak zwykle winna pogoda, a w szczególności chmury wiszące nisko nad horyzontem. Mając jednak w pamięci poprzednią pełnię, postanowiłem zaryzykować. Jako towarzystwo dla Księżyca wybrałem, nie po raz pierwszy zresztą, wieżę katedry w Chełmży.
Na miejscu okazało się, że warunki były całkiem dobre. Nie było wiatru, a przejrzystość powietrza pozwalała na użycie telekonwertera i próbę wykorzystania ogniskowej aż 850 mm. Mając już wszystko przygotowane, pozostało tylko poczekać na główny punkt wieczoru, czyli Księżyc.
Niewidzialne chmury
Czekanie sprowadzało się do spoglądania na zegarek i zastanawiania się, czy już powinien być widoczny. W pewnym momencie byłem już pewny, że powinien być już widoczny, a wciąż go nie widzę. To oznaczało jedno. Chmury. O zmierzchu chmury wiszące nisko nad horyzontem często zlewają się z resztą nieba i są zwyczajnie w świecie niewidoczne. Podobnie jak Księżyc, który zakrywają.
Czerwona planeta
Moje obawy potwierdziły się po kilku minutach. Chmury, w miejscu gdzie spodziewałem się dostrzec Księżyc zaczęły się robić czerwone. Po chwili w niewielkich dziurach między chmurami pojawił się nasz srebrny glob. Choć w tym przypadku łatwiej go było nazwać czerwoną planetą.
Okazało się, że byłem idealnie ustawiony. Pojawił się dokładnie tam gdzie zaplanowałem, idealnie za wieżą katedry. Co wcale nie było takie oczywiste przy 850 mm ogniskowej. Wystarczy stanąć 20 m dalej i Księżyc wzejdzie obok obiektu, nad którym miał się pojawić.
Pomarańcza
Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Nawet czerwona poświata nie była się w stanie przebić przez chmury. Zrezygnowany schowałem sprzęt i zacząłem składać statyw. I wtedy znów zaczął się wyłaniać. Tym razem był niczym ogromna pomarańcza. Nie pamiętam, czy kiedyś wcześniej tak szybko rozłożyłem całość sprzętu :)
Tym razem już bez telekonwertera, trochę krótszą ogniskową fotografowałem pomarańczową kulę w różowej poświacie.
Niedosyt
Nieczęsto mam okazję fotografować pełnię dwa dni z rzędu. Tym razem miałem tyle szczęścia. Czy powinienem się więc cieszyć? No powinienem. Czy się cieszę? Bardzo! Jednak nie ukrywam, że pewien niedosyt pozostał. Już byłem w ogródku… Już go miałem na ogniskowej 850 mm. Warunki idealne. Zero wiatru, dobra przejrzystość. I tylko te kilka chmur, dokładnie tam, gdzie nie powinno ich być.
Łysy, następnym razem cię dorwę!