Zakrycie Aldebarana
Brzegowe zakrycie Aldebarana
O brzegowym zakryciu Aldebarana przez Księżyc internet (i nie tylko) rozpisywał się już od jakiegoś czasu. Szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiałem ten fenomen. Samo zakrycie z mojego punktu widzenia nie jest jakoś bardzo atrakcyjne fotograficznie. Tak naprawdę nie za bardzo miałem pomysł na sfotografowanie tego zjawiska. W szerokim kadrze nie bardzo jest jak pokazać taki detal. Tym bardziej, że samo zjawisko zakryciowe miało miejsce jeszcze przed zapadnięciem zmierzchu. O takiej porze nawet tak jasna gwiazda, jaką jest Aldebaran, jest prawie niewidoczna bez użycia teleskopu. Jakby tego było mało, spotkanie obu ciał niebieskich odbywało się bardzo wysoko na niebie. W związku z tym zestawienie zjawiska z elementami krajobrazu było mocno skomplikowane. Jak widać, powodów, które nie napawały fotograficznym optymizmem, było sporo. Jednak ten główny zostawiłem na koniec. Samo zakrycie można było obserwować w wąskim pasie przebiegającym przez Mazury. Pod Toruniem była możliwość obserwowania tylko i wyłącznie koniunkcji Aldebarana z Księżycem.
Nieplanowany plener
Zniechęcony nieudaną przez wszechobecne chmury próbą sfotografowania cienkiego sierpa Księżyca kilka dni wcześniej, nawet nie planowałem pleneru. Jednak jak to zwykle bywa, nie mogłem się oprzeć pokusie. Bezchmurna pogoda wygrała ze zmęczeniem. Perspektywa czystego nieba i możliwości sfotografowania światła popielatego w towarzystwie Wenus była ogromnie kusząca.
Decyzja o wyjeździe została podjęta praktycznie w ostatniej chwili. A ponieważ nawet nie szukałem miejsca na tę okazję, postanowiłem wybrać się w sprawdzone wiele razy i jakże atrakcyjne fotograficznie otoczenie radioteleskopu w podtoruńskich Piwnicach. Na miejscu szybko przypominałem sobie, dlaczego tak lubię tam przebywać. Ogromna, trzydziestodwumetrowa czasza robi ogromne wrażenie. I to pomimo, że widywałem ją z tak bliska wiele razy. Efekt „Wow!” i uśmiech na mojej twarzy pojawiają się za każdym razem, gdy tam jestem. I za każdym razem żałuję, że tak rzadko mogę tam bywać.
Tam i z powrotem
Pod radioteleskopem byłem dość wcześnie. Niebo było jeszcze całkiem błękitne, a gołym okiem dostrzec można było tylko Księżyc i Wenus. Aldebarana nie udało mi się wypatrzeć, mimo wielu prób. Bardzo lubię fotografować o takiej porze. Przed zmierzchem astronomicznym jest jeszcze na tyle jasno, że nie trzeba fotografować na wyższych czułościach, rezygnując tym samym z dobrej jakości zdjęć. Z czasem zaczynają pojawiać się gwiazdy, które przy odpowiedniej ekspozycji wciąż można pokazać na nie czarnym niebie. Dla mnie to idealny moment. Dla sprzętu też :)
Zacząłem szukać dogodnego miejsca na fotografowanie. Jak zwykle dość długo nie mogłem się zdecydować czy użyć stosunkowo dłuższej ogniskowej i mieć w kadrze większy Księżyc, czy postawić na krótszą ogniskową i pokazać większy zakres nieba. Ten dylemat towarzyszył mi przez cały plener. Obiektywy zmieniałem dość często. Tym częściej, im niżej na niebie był Księżyc. Każda zmiana obiektywu niosła ze sobą zmianę perspektywy, a co za tym idzie miejsca, z którego musiałem fotografować. Dlatego też był to baaardzo ruchliwy plener. Google fit, które mam zainstalowane na telefonie podaje, że w ciągu dwóch godzin w ruchu byłem przez godzinę. Poza marszem zarejestrowało się nawet kilka minut biegu :)
Zawsze warto
Bardzo dawno nie byłem pod radioteleskopem i zapomniałem, jak ogromną frajdę daje taka wizyta. Dodatkowo po raz kolejny przekonałem się, że spontaniczne plenery czasem dają dużo lepsze efekty, niż te precyzyjnie zaplanowane. Niestety w astropejzażu bardzo dużo zależy od szczęścia i okoliczności, w jakich można fotografować. Nie zawsze czas wystąpienia zjawiska, na które polujemy pokrywa się z najlepszą porą do robienia zdjęć. A czasem o tym, że zdjęcia będą miały „to coś” decydują też szczegóły, których nie jesteśmy w stanie zaplanować, a które sprawiają, że fotografie są wyjątkowe. Dlatego też zawsze warto podejmować próby. Siedząc w domu na pewno nie zrobimy ciekawego zdjęcia, o samej satysfakcji z obserwacji zjawiska nie wspominając.
Piotrze, fajny wpis! Gratuluję udanego wypadu! Mam jednocześnie pytanie: jak udało Ci się wyciągnąć tak dużą głębię ostrości przy tak małej wartości przysłony (np. ostatnie zdjęcie ma f/2.2!!!). Ostrzyłeś na odległość hiperfokalną? Przepraszam za pytanie laika, ale uczę się dopiero :) A może napisałbyś artykuł nt. wartości przysłony?
Robiąc to zdjęcie ustawiałem ostrość na czerwone światełko na radiotelskopu. Może tego tak nie widać ale żeby objąć całą antenę przy ogniskowej 50 mm stałem dość daleko. Hiperfokalna dla tej ogniskowej przy przesłonie 2.2 to ok 37 m. Myślę, że spokojnie stałem dalej przez co ostrość na zdjęciu mam od anteny do nieskończoności.
O samej przysłonie to chyba nie ma co pisać. Przynajmniej z mojego punktu widzenia :) Ale słucham propozycji bo może coś się uzbiera :)