Zimowe niebo

Zimowe niebo nad Jeziorem Sicieńskim

Zimowe niebo nad Jeziorem Sicieńskim (D700, F/5.6, 2×330 s, iso 800, Astrotrack).

Zimowe niebo

Nareszcie! Pogodna, zimowa noc. Już myślałem, że w tym roku nie zobaczę więcej zimowego nieba. Oriona tej zimy widziałem chyba tylko dwa razy, z czego raz w towarzystwie aparatu. Tym razem prognozy były jednoznaczne. Idealnie czyste niebo, lekki mróz, niewielkie zamglenia. I to wszystko w weekend! Normalnie kumulacja :) Z tej okazji, poza naładowaniem baterii i spakowaniem standardowego wyposażenia, odkurzyłem nawet swojego Astrotracka.

Jezioro Siczyńskie nocą. Autoportret z latarką w nocy.

Autoportret z latarką :) (D700, F/4.0, 30 s, iso 3200).

Jezioro Raduskie

Szukając miejsca na kolejny plener zwróciłem uwagę na leżące na wschód od Torunia Jezioro Raduskie. Dwie plaże ze swobodnym dostępem, z czego jedna w kierunku południowym. Wkoło cała masa „samotnych drzewek” i bardzo ciemna okolica. Normalnie ideał. Jedyny minus to odległość, jaką trzeba pokonać aby popatrzeć w gwiazdy w tak pięknych okolicznościach. Prawie 50 km jazdy w nieznane miejsce to spora szansa na nieudany wypad. Jednak gwarancja dobrej pogody po tylu pochmurnych nockach potrafi nieźle zmotywować :)
Po godzinie jazdy, tuż nad samym jeziorem na drodze stanęła brama. Taka zwyczajna, zamknięta na kilka kłódek, z całym mnóstwem tabliczek w stylu „teren prywatny”, wstęp wzbroniony czy inny „obiekt monitorowany”. Co ciekawe brama stała tylko na drodze, zagradzając przejazd autem. Nie było żadnego ogrodzenia. Pieszo można było spokojnie ją obejść i dojść nad jezioro. Mocno jednak zniechęcała odległość do wody, jaką należało pokonać wraz ze sprzętem. Kilkaset metrów dźwigania wszystkiego co się przywiozło szybko wymusiło zastosowanie planu B.

ognisty krag

Trochę malowania światłem (D700, F/4.0, 30 s, iso 3200).

Jezioro Sicieńskie

Jadąc taki kawał w nieznane koniecznie trzeba mieć jakąś alternatywę na wypadek nieprzewidywalnych okoliczności. Taką alternatywą było drugie, leżące nieopodal Jezioro Sicieńskie. Zwiad lotniczy przed wyjazdem donosił, że nie było ono tak atrakcyjne jak główny cel pleneru. Jednak jak się nie ma co się chciało, to trzeba wykorzystać to co jest. A było niewiele. Malutka plaża ze świeżo nawiezioną gliną. Praktycznie nic co by mogło robić za pierwszy plan na zdjęciach. O odbiciach w wodzie też można było zapomnieć. Jezioro było w całości skute lodem.
Wszystkie niedostatki wynagradzała jednak kompletna ciemność. Południowy horyzont praktycznie bez łuny, w połączeniu z kryształowym powietrzem, wywołał mimowolny uśmiech na twarzy. Zimowe niebo, z wybijającym się Orionem i patrzącym na niego z góry Jowiszem, robiło ogromne wrażenie. Już dawno nie było takich warunków do obserwacji i fotografowania.

Światła w ciemności

Czas upływał na podziwianiu nieba i szukaniu czegokolwiek co można by było umieścić na zdjęciu. Po kilku minutach w ruch poszły latarka i lampki choinkowe, jako elementy ożywiające kadry. Co jakiś czas padało siarczyste słowo, po kolejnym zapadnięciu się w miękką, nie do końca zamarznięta glinę na plaży. Jak zwykle, gdy fotografuje się w pobliżu zabudowań, ciszę co jakiś czas przerywało ujadanie psów. Niby nic niezwykłego. Przywykłem już do tego. Jednak w pewnym momencie jeden z głosów zaczął się szczególnie wybijać z tła. Był coraz głośniejszy. Po skierowaniu latarki w stronę, z której dochodziło szczekanie, w odległości może 15 metrów pięknie zaświeciły oczy wściekłego psa. Pierwsze myśl, na pewno stoi za ogrodzeniem. Jest ciemno, więc siatki nie widać. Nie ma się co przejmować, fotografujemy. Po chwili szczekanie zaczęło dochodzić z innej strony. Stało się jasne, że nie ma żadnego ogrodzenia, a dość spory pies biega sobie swobodnie. Zobaczyć świecące się oczy gdzieś w oddali, a słyszeć szczekanie ich właściciela stojącego w kompletnej ciemności kilka metrów obok, to dwie różne rzeczy. Zwłaszcza gdy ich właściciel siedzi na jedynej drodze prowadzącej do auta. Nie pozostało nic innego, jak zacząć powoli pakować sprzęt, nie robiąc przy tym żadnych gwałtownych ruchów. Na szczęście pies okazał się trochę strachliwy i ostatecznie pozwolił dojść do samochodu.

Zimowe niebo nad zamarzniętym jeziorem.

Zimowe niebo w pełnej okazałości (D700, F/5.6, 2×330 s, iso 800, Astrotrack).

Właśnie przez takie sytuacje zawsze, ale to zawsze na nocne fotografowanie warto się wybrać w towarzystwie. Ja na szczęście nie byłem tej nocy sam. Łukasz, dzięki za towarzystwo i zimną krew. Kto wie jak, by się skończył ten plener, gdybym był sam.

Piotr Potępa

Podobało się? Poleć lekturę znajomym! Polub Nightscapes na Facebooku! Masz jakieś pytania lub sugestie odnośnie tematu który powinienem poruszyć? Skomentuj lub napisz do mnie maila.

Może Ci się również spodoba

6 komentarzy

  1. Koziołrogacz pisze:

    Bardzo owocna sesja. Rzeczywiście zima nie rozpieszczała dotychczas, a to sprawia, że jak już się trafią warunki to człowiek działa pod presją. No i jeszcze ta czworonożna bestia żądna krwi. Tym bardziej więc wyrazy uznania z mojej strony :)

    • Piotr pisze:

      Już się nie mogę doczekać sesji w tym samym miejscu w sierpniu lub we wrześniu. Droga Mleczna będzie przepiękna. Na Perseidy też jest to w tej chwili miejscówka numer jeden.
      Zapomniałem dopisać, że piesek przeszkodził w testach filtrów gwiazdkowych. To już drugie nieudane podejście :)

  2. Seb pisze:

    Hehe, a myslalem, ze angielska pogoda jest do bani;) Tutaj problem polega na znalezieniu fajnej miejscowki w ciemnym miejscu. Czasami jade ponad 200km w jedna strone na kilka godzin by cos uchwycic.

    Ujadanie psow w PL i bliskie spotkania to „normalka” i zawsze powoduje maly niepokoj, bezpieczniej w grupie jak piszesz;)

    Pozdro

  3. Seb pisze:

    Znalezc jakies fajne miejsce nad Baltykiem i powinno byc niezle szczegolnie w kierunku Polaris:)

    Powodzenia!

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.